wtorek, 24 września 2013

Dajesz tyle szczęścia co jedzenie Nutelli palcem

Mimo, że za oknem deszczowo i ponuro to w sercu jakoś tak cieplutko. Powoli wszystko wychodzi na prostą, mieliśmy z Dziubkiem troszkę problemów finansowych. Zaczęło się od kredytu na auto i wszystko było dobrze dokąd Dziubek nie stracił pracy. A jak wiadomo w Polsce o pracę trudno. Blisko trzy miesiące szukał czegokolwiek z marnym skutkiem i pewnie gdyby nie znajomości, do tej pory byłby bezrobotny. I przez to wszystko narobiły się niezłe zaległości w spłacie rat. Nie chcieliśmy prosić moich rodziców o pomoc, bo już i tak dużo nam pomagają, poza tym robili niedawno remont domu więc i tak byli spłukani, a na rodziców Dziubka i tak nie ma co liczyć, więc jedynym rozwiązaniem było wzięcie kolejnego kredytu. Teraz jest troszkę ciężko bo niestety zarobki są jakie są. Bierzemy wszystkie nadgodziny byle tylko jakoś to wszystko ogarnąć, ale nie jest wesoło, trzeba zaciskać pasa. Z drugiej strony myślę sobie, że te wszystkie problemy strasznie nas do siebie zbliżyły. Ufamy sobie i wiemy, że możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji. Mam tylko nadzieję, że nic nowego nam po drodze nie wypadnie, bo chyba zwariuję. Byle tylko do 2016, kupa czasu, ale jakoś przeżyjemy, a jak już wpłacimy ostatnią ratę to tak się upiję ze szczęścia, że dwa dni będę trzeźwiała :)
NIC TAK NIE ŁĄCZY LUDZI JAK WSPÓLNE KREDYTY :]
Mam dziś podejrzanie dobry dzień, w końcu się wyspałam i pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie obudził mnie wściekle ujadający Buniu, pies sąsiadów. Gdyby nie to, że kocham zwierzęta i mam do nich słabość pewnie już dawno bym go otruła :)
Dzisiaj mam nockę, nie wiem czy się cieszyć czy płakać. Póki co jest ok, byczę się w łóżku, robiąc sobie dzień wolny od życia. Gorzej będzie wieczorem kiedy każdy będzie po pracy a ja będę szła na przystanek jak na stracenie. Nawet nie chcę o tym myśleć, bo mi się nóż w kieszeni otwiera :)
Wczoraj kupiłam sobie w Empiku "Zgodę na szczęście" Ogonowskiej. Jakoś tak nie przepadam za polskimi autorami, ale  czytałam dwie poprzednie części i bardzo mi się spodobały. Ciekawe czy ta okaże się równie ciekawa. Przeczytamy, ocenimy :)
Pozdrawiam pa pa :***

środa, 18 września 2013

Tak was tu dużo, a ja taka nieuczesana :p

Oj coś czuję, że mnie jakieś choróbsko łapie, w sumie to się nie dziwię, w taka pogodę nie trudno o przeziębienie, ale zaraz łyknę jakąś aspirynkę i do łóżka. Szkoda tylko, że nie ma mnie kto grzać, Dziubek znów na nocce, ale jutro już ma wolne więc będziemy nadrabiać zaległości :) juuuupi

Powiem wam, że przeszłam dziś swoje najśmielsze oczekiwania i jestem z siebie szalenie dumna. Chodzi  o to, że mam w swoim pokoju taką magiczną szufladę, która jest w stanie pomieścić naprawdę wiele kosmetyków, ale coś ostatnio chyba za bardzo wpadłam w szał zakupowy i przegięłam, cóż aż się prosiła o porządki. I dziś nadszedł ten dzień. Wywaliłam wszystko na podłogę i zaczęła się segregacja, ale co z tego jak wyrzuciłam tylko dwie rzeczy i to jeszcze w dodatku balsamy po opalaniu. Już raczej mi się nie przydadzą, cud się nie zdarzy. I dalej zostałam z niedomykającą się szufladą, ale chociaż mam rozeznanie jakich kosmetyków absolutnie mam nie kupować dokąd nie skończę tych co mam w nadstanie. Jest jakiś plus przez najbliższe kilka miesięcy uda mi się troszkę zaoszczędzić, bo nie będę musiała wydawać na kremy, balsamy, żele, lakiery czyli to co tygryski lubią najbardziej. A teraz wam się przyznam, że te masowe ilości kosmetyków w mojej szufladzie to takie zboczenie zawodowe, bo tak się składa, że pracuję w jednej z drogerii, której nazwy nie chciałabym wymieniać, powiem tylko, że zaczyna się na literkę R…:)  he he czyli wszystko jasne. Drugie tyle kosmetyków mam w łazience. Głowa mała, ciekawe jakby tak policzyć ile to jest warte, pewnie niezła sumka by się uskładała :) dla mnie są bezcenne. Jakoś tak miło wejść pod prysznic i wybrać sobie żel, który odpowiada twojemu nastrojowi :)




Kosmetyka - to nauka o kosmosie kobiet

Poza tym dziś odezwali się z Media Expertu, nasz nieszczęsny laptop, który od lipca był już w serwisie cztery razy, tym razem wyzionął ducha ostatecznie. Dzięki temu mogliśmy sobie wybrać inny w tej samej cenie. Kamień z serca, bałam się, że znów nam go odeślą, włączę go, pochodzi z 10 minut a potem albo zgaśnie albo wybuchnie,. Wszystkiego się można było spodziewać. Mam nadzieję, że ten nowy okaże się lepszy.
Rozpisałam się, na dzisiaj starczy, zapalam świece i wskakuję do łóżeczka, jutro czeka mnie 12 godzin harówki, oj na samą myśl nóż mi się w kieszeni otwiera.

Dobrej nocki :)

wtorek, 17 września 2013

Jesteśmy stworzeni do zmartwychwstań. Tak ja trawa. Odrośniemy nawet wtedy, gdy przejedzie po nas ciężarówka

Ciężki dzień, pogoda pozostawia wiele do życzenia. Od rana pada deszcz, piździ jak cholera. Jakaś masakra, coś tam się chyba na górze poprzestawiało. Jak tak ma wyglądać złota jesień to ja poproszę od razu zimę, zawsze to bliżej do lata :)
Wróciłam niedawno z pracy. Miałam dziś sporo roboty, bo kierowniczka szybciej się urwała i jak zawsze wszystko zostało na mojej głowie, zwroty, zamówienia, kontrola layoutów... no i czarna owca w naszej ekipie - Asia. Pracuje dziewczyna z nami już ponad rok, ale chyba nie można tak do końca nazwać tego pracą. Zawsze trzeba po niej poprawiać i tłumaczyć jej najprostsze rzeczy nawet po kilka razy. Dziwię się, że kierowniczka jeszcze jej nie zwolniła. Nie mam już do niej nerwów. Czasami to aż ciężko się powstrzymać, żeby nie złapać jej za te kudły i solidnie nią potarmosić. Ale cóż, może kiedyś, gdzieś w ciemnej uliczce :) Kilka razy wzięłam ją sobie do biura na rozmowę, przez dwa tygodnie pracowała na najwyższych obrotach, a potem jak zawsze, czyli ni jak. Jedyne co dały te rozmowy, to to, że boi się mnie bardziej niż kierowniczki i jak jestem na zmianie to jest aż nadgorliwa, ale efektów jak się można domyślać nie ma.  Dzisiaj też dała popis, ale nie będę się rozpisywać szkoda na nią klawiatury :)
Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota, chociaż nie jestem pewna co do tej pierwszej

Dziubek ma dzisiaj nockę. Nie lubię sama spać zawsze mam wtedy koszmary, ale znów jak jest to strasznie chrapie i muszę spać w stoperach. Cóż cytując klasyka :"z dwojga złego lepiej w tę stronę" :) 
Przynajmniej będę miała tv na własność, pooglądam sobie jakieś ckliwe romansidło, w sam raz na taką pogodę. 
A teraz marzy mi się dłuuuga kąpiel w bąbelkach, oj po tak męczącym dniu to jak balsam dla duszy, więc nie ma co zwlekać :) pa pa


Są takie piosenki przy których zatykasz uszy i zdjęcia dla których zamykasz oczy. Są też zapachy, których wolisz nie pamiętać oraz usta, dla których zrezygnowałabyś ze świata.
w sam raz na dzisiejszą pogodę, tą za oknem i tą w serduszku :*** Miłej pracy Dziubek

poniedziałek, 16 września 2013

W wydychanym powietrzu trzy promile szczęścia

Kolejny rozdział w moim życiu i kolejny blog. Który to już? Nie wiem po piątym straciłam rachubę, ale za każdym razem obiecuję sobie, że to już na pewno ten, że na stałe i że nigdy, ale to nigdy, nawet pod wpływem silnych emocji nie skasuje konta. Jak będzie? Pożyjemy, zobaczymy :) Jestem dobrej myśli.
Dziś mam wolne, od pracy i od życia. Uwielbiam takie dni. Kołderka, książka (u mnie póki co laptop) i kubek herbaty. Ooo tak, herbata musi być. Najlepiej czarna z dużą ilością cukru, bo słodyczy to ja sobie w życiu nie żałuję. Już nie Kiedyś słyszałam w telewizji jak jedna pani powiedziała, że SŁODYCZY I PACIERZA NIE ODMAWIA . He he mogłabym się pod tym podpisać nawet stopami.  Kiedyś się odchudzałam i to był najgorszy czas w moim życiu. Teraz nadrabiam, a co, a jak :)
 Jeśli chodzi o książki to miałam dość sporą biblioteczkę, miałam manię na ich punkcie. Potrafiłam wejść do Empiku i siedzieć tam godzinami, po czym wyjść z dwiema torbami, jeszcze zawiedziona, że starczy mi to tylko na tydzień, góra dwa. Niestety wyskoczyło mi troszkę nieplanowanych wydatków, a kolejny kredyt nie wychodził w grę, więc z ciężkim sercem wystawiłam je na allegro. Sprzedało się wiele, ale dzięki Bogu nie wszystkie. Wiedziałam, że kasa jest mi niezbędna, ale czułam ogromną ulgę kiedy okazywało się, że któraś z nich się nie sprzedała. To mnie troszkę zraziło, ale nie na tyle by znów nie zacząć czytać.

W sercu też jakby się ułożyło. Nareszcie. Po kilku burzliwych i bądź co bądź toksycznych związkach znalazłam tego jedynego. A raczej on mnie znalazł. Miał być tylko na chwilę, miał być plastrem na zranione serce, a został na dłużej, już prawie trzy lata. Uparty jest. Nie dał mi wyboru, rozkochał mnie w sobie na zabój. A potem bez najmniejszego sprzeciwu włożył mi na palec pierścień mocy.

 Tak nagle się poznali. Tak przypadkowo.
Przez przypadek porozmawiali trochę dłużej i dłużej.
Tak nagle stali się dla siebie najważniejszymi ludźmi na świecie.
Zupełnie przez przypadek.


Troszkę się rozpisałam, a obiad sam się przecież nie zrobi, a szkoda, bo jeszcze jest tyle do opowiedzenia... Będzie jeszcze nie jedna okazja :)
Póki co zmykam pa pa